piątek, 28 listopada 2014

Rozdział 28

Szybko wbiegłam po schodach do jej pokoju, w którym jej nie było, zostaje jedno miejsce łazienka. Złapałam za klamkę. Drzwi była zamknięte. I co teraz mam robić? Zawołać jej rodziców? Wyważyć drzwi? 
-Proszę państwa, proszę tu szybko!-stanęłam na schodach i wołałam rodziców Ar.
Po chwili już tam byli.
-Co się dzieje?-zapytała mama Ariany
-Proszę jakoś otworzyć te drzwi. Ar tam jest i mam złe przeczucie.-na te słowa zrobili dziwną minę, ale wiedzieli o co mi chodzi
-Odsuńcie się-powiedział jej ojciec, wziął rozpęd i walił w drzwi aż je wyważył 
Wszyscy weszliśmy do środka. 
-Moje dziecko!-krzyknęła matka Ar
Ariana leżała cała we krwi na podłodze. Tak jak w tym śnie. Szybko podleciałam do Ar gdy jej ojciec dzwonił po karetkę. 
-Ar, Czemu to zrobiłaś?-zapytałam cicho, głaszcząc ją po głowie.-Dlaczego?-dodałam 
*Szpital*
Siedzę przy łóżku Ar już od czterech godzin i czekam aż się obudzi. Wiem czemu to zrobiła. Tęskni za Nathanem. Rozumiem ją, ale....
-Nathan....-głos Ariany wyrwał mnie z myśli 
-Cii...Jesteśmy przy tobie-powiedziała jej mama
-Ja też jestem-powiedziałam i wymusiłam uśmiech
-Chciałam umrzeć! Życie bez Nathana jest bez sensu!
-Ar nie mów tak. Błagam cię.-powiedziałam-Gdy straciłam Nialla, ciebie i Nathana, gdy wyjechałam byłam sama, ale przetrwałam. Życie musi ciągnąć się dalej. Wiem, że Nathan był wyjątkowy, ale znajdziesz jeszcze kogoś. Oby dwie znajdziemy miłość. 
-Dzięki że jesteś-powiedziała cicho i zasnęła 

***
Całą noc spędziłam przy Arianie, dopiero nad ranem poszłam do domu i od razu poszłam spać. No cóż, ale trzeba wstać. Jakoś nie mam ochoty schodzić i tłumaczyć się gdzie byłam.  Jestem głodna, więc muszę zejść na dół.
-Gdzieś ty była!?-zapytał się mój ojciec
-U Ariany-odpowiedziałam
-Całą noc?!-był taki wściekły
-Tak, całą noc!
-Po pierwsze nie krzycz, a po drugie dlaczego?!
-Byłam z nią w szpitalu. Zadowolony? 
Jakoś nie miałam ochoty mówić im wszystkim co się stało. Ar musi o tym zapomnieć. Zjadłam kanapkę i poszłam do siebie. 
Teraz ważna sprawa. Ten sen, w którym widziałam pociętą dziewczynę. To była Ar. Skąd mogłam wiedzieć, że to się stanie. Nie mam komu o tym powiedzieć, nikt mi nie uwierzy, wezmą mnie za idiotkę. 

***
Co ja mam teraz robić? Ar jest w szpitalu i potrzebuje ciszy. Okazuję się, że mam tylko jedną osobę z którą mogę wyjść na miasto. Jest jeszcze Alex, Tay i Ashley. Może ktoś ma czas? Zeszłam po schodach na dół. Cisza. Straszna cisza. Zobaczyłam, że na stolę leży jakoś kartka. Wzięłam ją do ręki i zaczęłam czytać.

Amy,
Wszyscy pojechaliśmy na basen. Wiemy, że byłaś
zmęczona, więc nie chcieliśmy cię budzić. Kolację zjemy w restauracji. 
Nie czekaj na nas i idź spać. 
Kocham cię, tata

To ja tu myślę co robić, a oni się super bawią? Nie wierzę. Poszłam do góry, ale coś mnie korciło żeby pozwiedzać. Pierwszy był pokój Ashley....

*****************************************
Czytasz=Komentujesz
Przepraszam za wszystkie błędy, ale
siedziałam w szkolę do 16.00 i jestem taka
zmęczona......Jeszcze raz sorki ;)
Pozdrawiam♥



wtorek, 25 listopada 2014

Rozdział 27

*Następny dzień*
Znów nie mogłam spać. Pomogły mi tabletki na sen. Wzięłam dwie i po godzinie zasnęłam. Wstałam z łóżka i przeciągnęłam się. Ubrałam czarne ubrania, bo jestem w żałobie. Nathan to nie moja rodzina, ale tak go traktuję. Zeszłam na dół i jak zwykle wszyscy już tam byli. Czemu ja zawsze schodzę ostatnia? Nie ważne.
-Hej wszystkim-powiedziałam i usidłam
Wzięłam na ręki kanapkę z serem i zjadłam ją. Od dłuższego czasu jem coraz mniej. Może moja podświadomość mówi mi, że ważę za dużo? Pomyślałam chwilę nad tym, poszłam do łazienki i stanęłam na wadzę. 45 kg. To chyba okej, a może za dużo. A z resztą czy to jest ważne? Nie mam nikogo, a i tam liczy się to co jest w środku, a nie na zewnątrz. Zapytam się Alex ile waży. I porównam. Znów zeszłam na dół i usiadłam na kanapie obok Alex.
-Hej-zaczęłam 
-Hej, ale już mówiłaś-powiedziała i zaśmiała się
-Mam pytanie, mogę?
-To już było pytanie, ale mów.
-Ile ważysz?-zapytałam, a ona się zdziwiła.
-Ale pytanie. Chyba około 41 kg.-powiedziała
-Ufff.... Ważę w sam raz. Dzięki. 
-Nie ma za co.-wymieniłyśmy się uśmiechami 
Wstałam z kanapy i chciałam iść do Ar, ale wstając zahwiłam się. Zaczęło mi się kręcić w głowie.
-Amy.....Amy-Alex coś do mnie mówiła, ale widziałam tylko rozmazany obraz. 
Upadłam. 

Wszędzie ciemno. Jedno światełko, prowadzące w jedną stronę, w którą poszłam. Korytarz wydawał się, że nigdy się nie skończy. Idę tam godzinami. Jestem coraz bliżej i co raz głośniej słychać płacz i krew płynącą po podłodze. Na końcu tunelu było drzwi. Chwyciłam za klamkę i nie wiedziałam czy tam wejść. Świat do odważnych należy. Weszłam tam. W kącie siedziała dziewczyna. Zapłakana. Pocięta. Podeszłam no niej bliżej. Uklęknęłam przed nią. To była Ariana! Co ona robi w moim śnie w takiej sytuacji? Co tu się dzieję.
-Ar! Ar!-krzyczałam do niej i potrząsałam nią. 
Nagle z oczu zaczęła lecieć mi krew. Znów upadłam. Widać było tylko światełko.

-Amy, obudź się, obudź się-mówił tata klepiąc mnie po policzku.
Szeroko otwarłam oczy i rozejrzałam się naokoło. Ar! Napiłam się wody stojącej obok i chciałam wyjść.
-Gdzie ty idziesz?!-zapytał ojciec
-Nie mam czasu, później wytłumaczę-rzuciłam szybko
-Amy!...-usłyszałam gdy zamykałam drzwi. 
Szybko do Ar, szybko. Biegłam tak szybko jak się dało. 

***
Zapukałam do domu Ar. Po kilku minutach otworzyła mi jej mama.
-Dzień Dobry jest Ariana?
-Tak u siebie, proszę-powiedziała jej mama i weszłam do środka 
Szybko wbiegłam po schodach do jej pokoju, w którym jej nie było, zostaję jedno miejsce.....

****************************************
Czytasz=Komentujesz
Mam nadzieję, że się spodobało ;)
Znów pisałam na szybko
co mi chyba nie wychodzi, ale
nie chciałam żebyście długo czekali więc jest ;)
Pozdrawiam ♥




niedziela, 23 listopada 2014

Rozdział 26

*Oczami Amy*

-Aaaaa.....-krzyknęłam. Spojrzałam na zegarek 1.48. Dlaczego ja nie śpię. Już tak kolejny dzień. Miałam taki straszny sen.  
Obudziłam się gdzieś w lesie. Nie wiedziałam w którą stronę iść. Wybrałam złą drogę. Straciłam wszystko.Nagle usłyszałam szum wody. Poszłam tam skąd wydobywał się ten dźwięk. Weszłam na most. Gdy już byłam na końcu skoczyłam do wody i zaczęłam  upadać. Spadałam patrząc na zdjęcia które były wokół mnie. 
To było okropne, ale były gorsze sny. Wstałam z łóżka i poszłam na łazienki. Obmyłam twarz wodą i spojrzałam w lustro. 
-Co to?-odwróciłam się za siebie.
Coś za mną było. Boże boję się. 
-Kto to?-zapytałam, a odpowiedziała mi cisza. Nagle za drzwi wyłoniła się niska dziewczynka. Złapała mnie za rękę i prowadziła w stronę pokoju Ashley. O co ty chodzi? Przyjrzałam się jej. Przecież na Ashley. 
-Ashley, czemu nie nie mówisz?-zapytałam ją, ale mi nie odpowiedziała.  
Weszłyśmy do jej pokoju, a ona leżała w łóżku. Zaraz, zaraz, zaraz. Jak to możliwe, że trzyma mnie za rękę i śpi w łóżku. Co to się dzieję? Mała znikła. 
-Wróć! O co tu chodzi?-zaczęłam krzyczeć 
Rozejrzałam się dookoła. Świat zaczął się kręcić. Obraz stawał się niewyraźny. Upadłam.
*Następny dzień*

Otwarłam oczy i pożałowałam tego. Obudziłam się w jakimś strasznie jasnym miejscu. Strasznie boli mnie głowa. Podniosłam się to pozycji siedzącej i zobaczyłam, że na krześle siedzi mój ojciec.
-Tata...
-Amy, obudziłaś się-podszedł do mnie i zaczął chyba płakać ze wzruszenia.-Lekarz!-krzyczał, a po chwili już był tu lekarz
-Obudziła się, to dobrze.
-Ale co się stało?-zapytałam się
-Nic pani nie pamięta?-zapytał lekarz
-Jak przez mgłę. 
-Leżałam w pokoju Ashley na podłodze.- wyjaśnił mi ojciec
-A tak... pamiętam. Poszłam do łazienki i wylała mi się wody poślizgnęłam się i upadłam. Tak było.-skłamałam, ale przecież nie powiem im prawdy.-Jedzmy już do domu
-Lekarz zrobi ci podania i pojedziemy.
****
-Wszystko w normie, możecie państwo jechać. Do widzenia.-powiedział lekarz.
-Do widzenia- i pojechaliśmy do domu. 
****
Gdy weszliśmy do środka wszyscy się na mnie rzucili. Nawet Ar tu była. 
-Nie przesadzacie. Nie było mnie przez chwile.-mówiłam z uśmiechem na twarzy.
-Martwiłam się, że teraz ciebie stracę-powiedziałam Ar i przytuliła się do mnie.
-Nie martwa się, jest dobrze.
-Na pewno?-zapytała Alex
-Wszystko jest w porządku. 
****
Cały dzień spędziłam w gronie "rodzinnym". Można powiedzieć, że Ar też jest moją rodziną. Kocham ją. Już 20.56. Pora spać. Zawsze chodzę spać po 22.00, ale jestem zmęczona i nie chce takiej akcji jak wczoraj czy dziś. Wykąpałam się, położyłam na łóżku, zamknęłam oczy i poszłam spać. Oby się udało. 

************************************
Czytasz=Komentujesz
Rozdział 26, mój numer z dziennika ;) 
Na początku miał być zupełnie inny, ale
mam nadzieję, że się spodoba. 
Pozdrawiam♥

sobota, 22 listopada 2014

Rozdział 25

*Następny dzień*Oczami Nialla*

-Naprawdę chcesz odpuścić?-zapytał Greg gdy opuszczałem jego dom
-Tak.-zamahałem się przez chwile.-Wiem, że już kogoś ma i nie chce się wtrącać. Niech będzie szczęśliwa z nim. Kiedy ona jest szczęśliwa to ja jestem.
-To narazie, ale wiesz możesz jeszcze zostać.
-Nie chce jej spotkać. Pozdrów wszystkich. Cześć-powiedziałem i z walizką pojechałem na lotnisko. Londyn, wracam.

*Oczami Amy*

Wciąż nie mogę się pozbierać po jego śmierci. Czemu akurat on? A co czuje teraz Ar. Za chwilę się z nią widzę i idziemy na pogrzeb. Cmentarz. Nie za fajne miejsce na spotkanie. Ostatni raz go zobaczymy. Boję się o nią, że sobie coś zrobi, że się załamie. Musze cały czas być z nią. Muszę ją wspierać. Wstałam z łóżka. Byłam ubrana na czarno:
Stanęłam przed lustrem ubrałam marynarkę, okulary, kapelusz i wyszłam.

*Cmentarz*
-Zebraliśmy się to żeby pożegnać Nathana.......-zaczął mówić ksiądz.
Nie było osoby która nie płakała. Po mojej twarzy spływały zły. Trzymałam za rękę Ariane. Tak strasznie się trzęsła. 
***
-Amen....
Gdy ksiądz skończył mówić wszyscy po kolei podchodzili do grobu. Poczekałyśmy z Ar do samego końca. Gdy większość już poszli przyklękłyśmy przy grobie.
-Hej kochanie...-zaczęłam z płaczem Ar. Mówiła długo, ale rozumiem ją. Tęskni i nie sądzę że kiedykolwiek zapomni. bo ja nigdy nie zapomnę. 
-Cześć przyjacielu. Nie spędziliśmy jakoś dużo czasu razem, ale strasznie cię polubiłam i mam nadzieję, że ty mnie. Wiesz zawsze będziesz w moim sercu w naszym- spojrzałam na Ariane. -Pamiętaj o nas i patrz czasami tam z góry. Okej? Żegnaj.-powiedziałam i odeszłam. 
Stałyśmy tam jeszcze przez dłuższą chwile i poszliśmy do domu.

***

Siedziałam z Arianą u mnie w domu i gadałyśmy godzinami. Ona już śpi, a ja wciąż się wiercę i myślę. Jakoś już od dłuższego czasu nie mogę spać. Mój mózg ma schizy. Ciekawe co tam u Nialla? Jak się ma? Co się z nim dzieję? Teraz kiedy umarła druga połówka Ariany zaczynam myśleć o Niallu. Może to odejście od niego to nie był najlepszy pomysł? Nie. Nie chce już o tym myśleć. Mam dobre życie, nie chce go zmieniać. Jest takie jakie jest i nie chce innego. 

*Oczami Nialla*Londyn*

-Siema chłopacy.-powiedziałem wchodząc do domu.
-No nareszcie-krzyknął Harry
-I jak tam, co tam? Są postępy? Gdzie jest, chcemy ją poznać-zaczął skakać wokół mnie Lou. 
-Lou...-powiedział Liam i popatrzał na niego swoim dorosłym wzrokiem
Wziąłem piwo z lodówki i usiadłem na kanapie obok Zayna.
-Nie ma jej i nie będzie. Ma chłopaka i jest szczęśliwa, a ja zapominam.-powiedziałem i napiłem się
-Ooo....-rzekł Harry
-No cóż, nie ona to inna-wreszcie odezwał się Zayn, ale jak już coś powiedział to po prostu nie wierzę. 
-Będzie dobrze, będzie dobrze......

**************************
Czytasz=Komentujesz
Jakoś nie podoba mi się ten rozdział
nie chodzi o treść tylko i słowa, ale
chciałam go dodać.
Mam nadzieję że się spodoba :)
Pozdrawiam ♥

piątek, 21 listopada 2014

Rozdział 24

Z sali wyprowadzali w pośpiechu łóżko na którym leżał Nathan. Było z nim źle. Zawozili go na Ojom. 
-Ar, co się dzieję, czemu go tam zawożą?-zapytałam biegnąc ze wszystkimi za lekarzami.
-Nie możecie wejść dalej-powiedziała pielęgniarka 
-Nathan odchodzi, próbują go ratować-powiedziała w płaczu
-O boże...-złapałam się za głowę nie mogąc w to uwierzyć.
Wszystkie wspomnienie z nim wróciły. Nie było ich dużo i żałuje tego, ale były,a on jest moim przyjacielem i kocham go. Nie może odejść. Pamiętam jak weszłam do tej nowej szkoły nie znałam nikogo podszedł on i Ar. Później nasz przyjaźń w trójkę. Było super, można powiedzieć najlepsi przyjaciele na zawsze.
To nie może się tak skończyć. Najpierw straciłam Nialla, a teraz Nathana.
Ale tu nic nie porodzisz, a Niall wciąż jest. Moja podświadomość mnie dobija. Wszyscy w oczekiwaniu siedzieliśmy przed salą, cisz jak na cmentarzu oby Nath tam nie trafił. Ar stała przy drzwiach i próbowała słuchać rozmów lekarzy na nic. Nagle się zachwiała, szybko złapałam ją i przybliżyłam się do drzwi. Było słychać tylko  to cholerne pikanie gdy ktoś umiera, a przez drzwi było widać kreskę która się nie rusza. On umarł. Usiadłam z Arianą na krzesłach, a po chwili wyszedł lekarz.
-Przykro nam, ale nie udała nam się uratować pana Nathana....-powiedział i wszedł tam z powrotem. Wszyscy zaczęli płakać. Ja, Ar i rodzice Nathana. Wywieźli jego ciało z zasłoniętą twarzą. Ostatnie chwile by się z nim pożegnać. Najpierw zrobili to jego rodzice potem Ar. Złapała go za rękę i mówiła tak jak by on żył, tak jakby mieli się spotkać za godzinę, ale rozumiem ją ciężko jej. Na końcu podeszłam ja.
-Hej Nathan. Chociaż to już koniec zawsze będziesz w naszych sercach wiesz to. Zawsze będziemy pamiętać i mam nadzieję, że ty będziesz się nami opiekował nam do górze.-powiedziałam i przytuliłam martwe ciała Natha do siebie.- Żegnaj przyjacielu.-dodałam i odeszłam.
Pielęgniarki przeniosły ciało do miejsca gdzie leżeli inni już martwi. My cierpimy, ale cierpią tez inni ludzie na przykład ci co są w sali obok. Właśnie wychodzi do nich lekarz a kobieta rzuca się dzieciom w ramiona. To znaczy, że umarł jej mąż. 
Śmierć to najgorsza rzecz jaka nas czeka. No coś okropnego. Jak tego uniknąć? Nie da się. Ona jest i nigdy nie odejdzie. Dotyka tych którzy na to nie zasługują. Co zrobił Nathan? Był normalnym chłopakiem. A ci wszyscy złodzieje i mordercy? Dożywają osiemdziesiątki. Czy to sprawiedliwe? Gdzie na tym świecie jest sprawiedliwość?

************************
Czytasz=Komentujesz
Taki trochę smutny rozdział, ale
jakoś mam taki nastrój. 
Trudno się pisało o śmierci Nathana
muszę przyznać, ale mam
nadzieję, że nie wyszło to jakoś 
dziwnie. 
Pozdrawiam ♥

czwartek, 20 listopada 2014

Rozdział 23

*Następny dzień*Oczami Amy*
Obudziłam się około 9.00. Od razu poszłam pod prysznic. Woda spływa po moim ciele i można poczuć się przez chwile jak w innym świecie, a potem wraca szarej rzeczywistość. Ubrałam czystą bieliznę i już trochę cieplejsze ubrania bo to jesień. Mój kochany sweterek znowu razem. Zeszłam na dół gdzie była Ash, Tay i Alex no i tata i ona.
-Nareszcie zeszłaś
-Haha jest dopiero..... Jest wcześnie-tłumaczyłam się dla zabawy. 
-Siadaj i jedź-powiedział ojciec
Jak kazał tak zrobiłam. Kanapką z serem. Ten dzień będzie bardzo długi i nudny..... Jakoś nie wiem co dziś robić. Może wyjdę z kimś na miasto? 
-Idę dzisiaj do Sary. Będę u niej nocować-powiedziała Alex i zmieniła moje plany.
Czyli ona odpada. Taylor raczej też, a Ashley jest za mała na włóczenie się po mieście.
-Ja pójdę pojeździć na desce z kumplami-odezwał się Tay.
Po obiedzie poszłam oglądać telewizje z Ashley. Po jakiś dwóch godzinach Alex i Taylor wyszli. 
-Zostaw to!-nagle krzyknęła Ashley, na co się wystraszyłam bo przez cały czas patrząc w okna jechałam dalej bez zastanowienia się na jakim jest programie.
-A to co?-zapytałam
-Teledysk One Direction!-znów krzyknęła mała
-O boże...-powiedziałam ledwo słyszalnie.
-Cii...... Teraz Niall!
I figured it out
I figured it out from black and white
Seconds and hours 
Maybe they had to take some time 

-Nie wierze, akurat on! W tym momencie, w tej chwili! To jest jakiś dziwne!-wydarłam się na co wszyscy dziwnie na mnie popatrzyli.-To znaczy You And I-zaśpiewałam dołączając się do Ashley i nie budząc jakiś dziwnych skojarzeń.
Nagle zadzwonił mój telefon, dzięki Bogu. Odebrałam telefon i poszłam na górę.
-Amy...Przyjedź do.... szpitala..... to pilne... błagam...cię-Mówiła bardzo dziwnym tonem głosy Ariana. Co się stało że była cała roztrzęsiona? Oby nie to o czym myślę. Tata zawiózł mnie do szpitala, nie powiedziałam mu po co i odjechał. Pobiegłam jak najszybciej do sali Nathana. Przed nią siedziała Ariana z rodzicami Nathana. Co się tam dzieje? Boję się.
-Dzień Dobry.Cześć-powiedziałam do nich
-Dzień Dobry-odpowiedzieli rodzice Nathana, a Ari przytuliła się do mnie w jednym momencie. 
-Co się stało?-zapytałam
-Amy...-płakała-On.....Nathan....on....-nie zdążyła dokończyć bo z sali wyprowadzili.....

*********************
Czytasz=Komentujesz
Przepraszam za wszelki błędy bo
pisałam ten rozdział na szybko.
Mam nadzieję że się spodoba.
Miłego czytania :)
Pozdrawiam ♥

piątek, 14 listopada 2014

Rozdział 22

*Następny dzień*Oczami Nialla*Mullingar*

Jest ósma rana, a ja stoję przed drzwiami Grega. Powiedział mi, że widział tu Amy. Musze ją znaleźć. Po dłuższej chwili drzwi się otwarły.
-Siema Niall-powiedział Greg i wpuścił mnie do środka.
Czekałem aż coś powiem. Zrobiłem minę żeby zrozumiał o co mi chodzi na cą on odpowiedział zdziwioną miną. Walnąłem się z otwartej ręki w czoło.
-Gdzie ona jest?-zapytałem
-Aha... Jest w swoim domu.-powiedział
-Tam gdzie mieszkała z ojcem?
-Tak
-Jadę-rzuciłem szybko i pojechałem tam.

*Pod domem Amy*

Nareszcie. Podjechałem samochodem brata pod jej dom. Poczekałem chwili i myślałem co jej powiem "Hej Amy pogadajmy", "Amy wciąż cię kocham". Gdy miałem wyjść z samochodu drzwi do jej domu się otwarły. Wyszła z nich. Ona, moja Amy. Ta sama, ale inna, ale moja. Znów chciałem wyjść z uśmiechem na twarzy, ale wyleciał za nią jakiś chłopaka, więc znowu zaczekałem. Co on do niej gada?  A ona do niego? Zaraz, zaraz co?! On ją całuje! No kurwa co! Ona go nie odtrąciła?! Co? Co? Mam dość. Jadę do domu.

*Oczami Amy*

On mnie pocałował? Była fajnie, ale nie! Odwróciłam wzrok w stronę czarnego auta, które szybko odjechała z piskiem opon. Co to było? A nie ważne. Ważne to co tu było, przed chwilą.
-Taylor wiesz, że nie możemy. Mój ojciec jest z twoją matką. To jakbyśmy byli rodzeństwem, tak jakby.-powiedziałam
-Może i masz racje...
-Tak mam, a ty jeszcze znajdziesz idealną dziewczynę. Znam taką jedną, ale to nie teraz. Przyjaźń?-powiedziałam i podałam mu rękę
-Przyjaźń-również podał mi rękę, a potem przytulił i poszliśmy do domu.

*Oczami Nialla*

Opowiedziałem całą historie Gregowi i jego żonie. Zrozumieli mnie. Pocieszali, ale nie chciałem im zdołować do końca dnia, więc poszli na kolacje, a ja zostałem z Theo. Gdy mały bawił się włączyłem na telefonie piosenkę, która w sam raz opisywała mój nastrój i zamknąłem oczy. Widziałem ją w szkole, gdy razem siedzieliśmy w ławce, na zajęciach z tańca, gdy tańczyliśmy, na występie, w szpitalu gdy mi pomogła. I gdy to z nią zrobiłem. Jej pierwszy raz, a mój najlepszy. Gdy razem nago kąpaliśmy się w wannie w  hotelu. Pamiętam jak opowiedziałem jej tą bajkę o mnie. Jak zaprosiła mnie do łóżka. Pamiętam to wszytko. Kocham ją, całym sercem, całą duszą, całym sobą i nigdy nie przestanę.....

****
Czytasz=Komentujesz
Hej, nie mogę uwierzyć
co dziś usłyszałam w TV. 
Piszę ten rozdział, a nagle na TVN
słyszę, że w "Dzień Dobry TVN" ma
być coś z 1D już nie mogę się doczekać do
jutra o 8.30 ^.^
Pozdrawiam♥


czwartek, 13 listopada 2014

Rozdział 21

Weszłam do kuchni, a tu Niall, nie no żartuje. Romantyczna kolacja na stole. Heh, tatuś przygotował to dla niej? Ciekawe. Chciałam wejść po schodach, ale usłyszałam jak Tay mnie woła. 
-Amy
-Tay? Nie podjadaj kolacji starszych powiedziałam. 
-Starsi są w McDonaldzie z Ashley i Alex. 
-To po co to? - powiedziałam wskazując na stół. 
-Dla nas- dodał 
-Dla nas? - wciąż byłam zdziwiona. 
-Usiądź- powiedział i odsunął krzesło bym mogła siąść. 
-Ok
To jest dziwne, bardo dziwne. O co tu chodzi?! Po kilku minutach spytałam
-To jakiś żart? 
-Nie- teraz to on był zdziwiony
-W takim razie nie rozumiem. 
-Gdy chłopak lubi dziewczynę zaprasza ją na randkę. 
-A kiedy ty mnie zaprosiłeś? Dobra nie odpowiadaj, albo nie, odpowiedz.
-Ja cię lubię, tak bardziej.
-Okej-powiedziałam i napiłam się soku z miną typu "WTF"
O co mu chodzi? To musi być żart? Czy dziś Prima Aprilis? Nie przecież to nie dziś. 
Przez całą kolacje patrzyłam się na Taylora i próbowałam coś wyczytać z jego oczu, ale na marne. 
-Zapraszam na seans filmowy-powiedział i poszliśmy na kanapę.
-Obejrzymy "Oszukać Przeznaczenie"-rzuciłam szybko
-Myślałem bardziej o "Randka w Paryżu"-powiedział i włączył
To robi się dziwne. Z każdą sekundą filmu przysuwał się jeszcze bardziej.
Nareszcie koniec. Co on robi? Dobra koniec z tym.
-Nie chce cię całować Tay!
-Ale ja cię....-zaczął
-Nie mów tego-przerwałam mu-O co ci chodzi?
-Przez cały ten czas nie widziałaś jak ta ciebie patrze? Jak mi się oczy zaświeciły jak cię pierwszy raz widziałem? 
Byłam zdziwiona i nie wiedziałam co powiedzieć, więc bez słowa poszłam do siebie. 
Wykąpałam się, ubrałam piżamę, położyłam na łóżku, myślałam i zasnęłam.

***
Czytasz=Komentujesz
Przepraszam że tak długo nie
dodawałam rozdziału,
ale nie miałam weny.
Mam nadzieję że ktoś
tu jeszcze został ;)
Pozdrawiam ♥
Szablon by S1K